Thursday 8 September 2016

zjawa w opowiadaniu

Cała zapłakana na brzegu w noc siedziała
Całą noc nad wodą z winem rozmawiała
Czemu czuła cząstka w niej dominowała?
Inna czuła cząstka jej potrzebowała

Całą noc nad wodą z winem rozmawiała
W noc ta zjawa przyleciała
Stała blada cała
Zjawa się zbliżała

Rusałki, czarownice, syreny, upiorzyce
Odłóżcie różańce, zacznijcie swe dzikie tańce!

Zjawa naga cała z nią zanurkowała
Nocą zjawa naga mocno ją trzymała
Dziką stronę życia ta noc jej pokazała
Natura dźwięki miasta wodą obmywała

Za dnia nasza mała była załamana
Jej siła gdzieś uleciała
Blada cała stała
Wiele zrozumiała

Rusałki, czarownice, syreny, upiorzyce
Odłóżcie różańce, zacznijcie swe dzikie tańce!

Chedozenie, jest zle. I nie oblekajmy tego w nature. Dwa osiolki z poznanskiego Starego ZOO. Tak sie lubily, ze sie wiecej niz mizialy. Nie spodobalo to sie matkom, dzieci, ktorych pociechy bawily sie na pobliskim placu zabaw. Dzieci to bawilo i ciekawilo. Matki oburzylo. No patrzty. Ciekawe skad te dzieci. Od patrzenia?? 

Doprawdy to byla Pomylka!



Matki Polki, poszly do radnej pizdu, by ta interweniowala. Owszem zlamano serca osiolkom. Rozdzielono kochankow. Tfu, zboczuchow tam, a nie lovers jakies>DZendery,  potwory jedne!

Wczoraj znow temat poznanskiego ZOO jest na tapecie. Rozpatruje sie jakie mieso dostaje krokodyl? Czy aby na pewno to jest kozica gorska?
Bedzie pozew czy tygrys Tungus nie jest aby darem Putina dla ZOO w Poznaniu?

Zaraz odwioza mnie do Tworek. rzekl, mawiac nasz  Stanislaw Aniol.
Dobra z innej beczki. Zapomnialam po co tu jestem. Odlecialam. Baki zbijam. Dobrze, ze mi przypomniano. Tylko, nie za bardzo kontaktuje jak to bylo 12 lat tem. Kto radzil wyjezdzac??? I wtedy nie ustalano na jakich zasadac ciocia zjada te labedzie ze stawow tutejszcych, Napada na nature i rabuje infrastrukture cala. 
Panowie, pogrozili Elce z Windsoru. Powiedzieli niu, niu, brzydka Ty!!! Cos tam Elka jeszcze chciala, cos bakala, zebyscie moze popatrzeli na bagno co macie sami u siebie. Ale nie sluchano wcale. No, ma by spokoj i tyle. I ta szpilasta Terecha pojechala sobie do Chin. Reszte tez jakos nie bylo. A nie, byl ambasador Polski w Londku. Tak, tylko kiedy Radek Sikorski interweniowal. To nie jechal do Londka. On dzwonil. I na dywanik do Cameruna pana lecial ambasador ten i nasz. I juz bylo rozwiazanie. A nie dzisiejsi ministy leca koordynowac sledztwo w obcym kraju??? Upowazniono takze Szalonego Borysa nad opieka nad ciocia! 
God Save  the ciocia! Wstaje z kolan!
 Przypomnieliśmy władzom Wielkiej Brytanii, że Polacy są grupą, która dobrze integruje się ze społeczeństwem brytyjskim, która ciężko pracuje, płaci podatki i zasługuje na ochronę i opiekę – powiedział dziś w Londynie szef MSZ Witold Waszczykowski.
Polecam interesujacy wywiad z papiezem Benedyktem XVI. Calosc rozmowy ukaze sie w ksiazce Benedykt XVI: Ostatnie rozmowy, Petera Seevalda. Fragmenty przytaczam za onet.pl. Tam tez, o homolobby w Watykanie. Papiez, jak mowi wie o tej spolecznosci. Przyznaje, ze za porozumieniem komisji trojstronnej, zostalo ono rozpedzone. Bowiem calosc homoseksualistow jak wiemy celuje od 20 do 60 % ogolu kleru na swiecie.
Można sobie wyobrazić, że papież, namiestnik Chrystusa na ziemi, ma szczególnie bliską, intymną relację z Panem?
Tak, tak powinno być i żywię przekonanie, że nie jest On daleko. Wewnętrznie zawsze mogę z Nim rozmawiać. Ale mimo wszystko jestem tylko nędznym małym człowiekiem, któremu nie zawsze udaje się sięgnąć ku Niemu.
Doświadczał Ojciec "ciemnych nocy", o których wspomina wielu świętych?
Nie są takie wstrząsające. Pewnie nie jestem na tyle święty, żeby popaść w tak mroczną otchłań. Ale gdy wokoło rozgrywają się ludzkie dramaty, gdy pyta się, jak Bóg może na to pozwolić, zaczynają się pojawiać wątpliwości. Trzeba wtedy mocno trzymać się wiary. On wie lepiej.
Zdarzyły się w ogóle "ciemne noce"?
Powiedzmy, tych najciemniejszych nie było, ale trudność, jak to właściwie jest z Bogiem, pytanie o istnienie zła i tak dalej, jak to pogodzić z Jego wszechmocą i dobrem, pojawia się, owszem, od czasu do czasu.
Jak poradzić sobie z takimi trudnościami w wierze?
W pierwszym rzędzie nie odrzucając podstawowej pewności wiary; przekonania, że poniekąd jest się w niej zakotwiczonym; przeświadczenia, że jeśli czegoś się nie rozumie, to nie dlatego, że jest błędne, tylko że jest się zbyt małym. W wypadku niektórych spraw było tak, że stopniowo w nie wrastałem. To zawsze pozostaje darem, gdy nagle dostrzeże się coś, czego się przedtem nie widziało. Czuje się, że trzeba pokory, a gdy słowa Pisma nie przemawiają, cierpliwości, aż Pan je otworzy.
Czy Papa Emeritus boi się śmierci, a przynajmniej umierania?
W pewnej mierze tak. Po pierwsze, chodzi o obawę, że będzie się ciężarem dla ludzi spowodowanym dłuższym czasem upośledzenia. To uważam za bardzo zasmucające. Mój ojciec też zawsze się tego obawiał, ale zostało mu to oszczędzone. Z drugiej strony, przy całej ufności, jaką żywię, że dobry Bóg mnie nie odrzuci, im bliżej jestem Jego oblicza, tym bardziej zdaję sobie sprawę, jak wiele popełniłem błędów. Tym samym przygniata mnie ciężar winy, chociaż nie tracę fundamentalnej nadziei.
Coś bliżej, jeśli można, na ten temat?
No cóż, że nie zawsze potraktowało się człowieka odpowiednio, nie zawsze sprawiedliwie. Jest tyle drobiazgów, szczegółów, niezbyt znaczących spraw, dzięki Bogu, ale właśnie o nich trzeba powiedzieć, że można było i należało lepiej je wykonać. Nie stanęło się na wysokości zadania.

Dlaczego Benedykt XVI abdykował?

Przejdźmy do decyzji, która już sama w sobie czyni zakończony pontyfikat wydarzeniem historycznym. Swoją decyzją po raz pierwszy w historii Kościoła faktycznie sprawujący władzę pontifex ustąpił z urzędu. Tym rewolucyjnym aktem nikt bardziej nie przemienił papiestwa w nowożytności. Stało się ono nowocześniejsze, w pewnym sensie także bardziej ludzkie, bliższe Piotrowych korzeni. W 2010 roku w książce "Światłość świata" padło stwierdzenie: "Jeśli papież fizycznie lub psychicznie nie jest w stanie sprawować powierzonej mu władzy, ma prawo, a niekiedy nawet obowiązek zrezygnować ze stanowiska". Czy mimo to trzeba było przejść wewnętrzną walkę, aby zdecydować się na taki krok?
(Głęboki oddech) To oczywiście nie jest takie proste. Ponieważ od tysiąca lat żaden papież nie zrezygnował, a również w pierwszym tysiącleciu krok ten należał do wyjątków, nie jest to decyzja, która łatwo przychodzi. Wielokrotnie trzeba się z nią zmierzyć. Z drugiej strony oczywistość tej decyzji stawała się tak naturalna, że nie można mówić o jakichś wyjątkowych wewnętrznych zmaganiach. Świadomość odpowiedzialności i ciężaru wymagająca gruntownego zbadania i rozpatrzenia przed Bogiem i sobą samym była, owszem, ale nie w tym sensie, że przechodziłbym jakieś tortury.
Czy należało się liczyć z tym, że podjęcie tej decyzji wywoła rozczarowanie, a nawet konsternację?
Nawet silniejsze, niż myślałem. Właśnie przyjaciele, osoby, które poniekąd wspierały się na moim przesłaniu, dla których było ono ważne, przez chwilę poczuli się zagubieni i opuszczeni.
Szok został przez Ojca wkalkulowany?
Tak, zakładałem go, owszem.
To musiało kosztować niewiarygodnie wiele siły.
W takich sprawach można liczyć na pomoc. Było jasne, że muszę podjąć ten krok, i to była najwłaściwsza chwila. Ludzie też się z tym pogodzili. Wielu jest wdzięcznych, że kolejny papież wyszedł ku nim w nowym stylu. Inni pewnie trochę się smucili, ale po pewnym czasie znajdowali słowa podziękowania. Wiedzieli, że moja godzina minęła i to, co mogłem dać, dałem.
Kiedy ostatecznie zapadła decyzja?
Podczas wakacji w 2012 roku.
W sierpniu?
Mniej więcej tak.
Przeżył Ojciec jakąś depresję?
Depresji może nie, ale nie czułem się dobrze. Stwierdziłem, że podróż do Meksyku i na Kubę kosztowała mnie sporo wysiłku. Także orzeczenie lekarza brzmiało: nie wolno mi już wybierać się za Atlantyk. Zgodnie z harmonogramem Światowe Dni Młodzieży wypadały w Rio de Janeiro dopiero w 2014 roku, ale ze względu na mistrzostwa świata w piłce nożnej przełożono je o rok wcześniej. Stało się dla mnie oczywiste, że muszę się wycofać w takim terminie, żeby następca miał czas na przygotowanie. Tak więc po wizycie za Wielką Wodą stopniowo "dojrzewałem". W przeciwnym wypadku probowałbym przetrwać do 2014 roku, a tak doszło do mnie, że nie dam już rady.
Jak unieść ciężar postanowienia o takiej doniosłości, nie rozmawiając o tym z nikim?
Z Bogiem można wyczerpująco porozmawiać.
Brat został wtajemniczony?
Nie od razu, ale tak.
Do momentu ogłoszenia wiedziały o wszystkim tylko cztery osoby. Z jakiegoś szczególnego powodu?
Tak, ponieważ w chwili, w której dowiaduje się społeczność, kończy się misja, gdyż upada autorytet. Chodziło o to, żebym do końca pozostał na urzędzie i w pełni sprawował władzę.

Konklawe Benedykta XVI

Zdarzyła się Ojcu chwila zastanowienia, czy faktycznie należy przyjąć wybór Konklawe?
Myślałem o tym przez cały czas, ale przeczuwałem, że nie mogę odmówić.
Kiedy doszło do wyboru imienia?
W trakcie dni wyborów.
Dni wyborów?
Stało się to w przeciągu jednego dnia?
Trwało to dwa dni: poniedziałek i wtorek.
No tak, w trakcie dni wyborów. Miałem jeszcze nadzieję, że do tego nie dojdzie, ale zaraz pierwszego dnia były sygnały świadczące o przeciwnej możliwości. Wtedy przyszedł mi do głowy papież Benedykt XV, a także sam święty Benedykt, który wydał mi się właściwym punktem odniesienia.
Dlaczego nie Jan Paweł III?
Uważałbym to za nieodpowiednie, ponieważ nie sprostałbym wyznaczonej mierze. Nie mógłbym być Janem Pawłem III. Byłem zupełnie inną postacią, innego pokroju, miałem inny charyzmat albo go wcale nie miałem.
Nagle został Ojciec namiestnikiem Chrystusa na ziemi. Co Ojciec odczuwał?
Jedną myśl: teraz potrzebuję od Niego tym większego wsparcia. Wie się, że się nim właściwie nie jest, ale skoro obarcza takim brzemieniem, to musi pomóc go nieść.
Mówi się, że Bóg poprawia każdego papieża w jego następcy. W czym lub przez co papież Franciszek koryguje Benedykta XVI?
(Uśmiech) Powiedziałbym, że przez bezpośredni kontakt z otoczeniem. To wydaje mi się bardzo ważne. Jest także papieżem refleksji. Gdy czytam ostatni dokument Evangelii gaudium albo udzielane wywiady, widzę, że jest człowiekiem namysłu, duchowo podchodzącym do wyzwań obecnego czasu. Jednocześnie bezpośrednio zwraca się do ludzi, bo przywykł do ciągłej obecności pośród nich. To, że nie mieszka w Palazzo, tylko w Santa Marta, wynika stąd, że chce zawsze mieć ludzi wokół siebie. Uważam, że dałoby się to osiągnąć i na górze (w Pałacu Apostolskim – red.), ale chodzi o danie nowego akcentu. Być może faktycznie niedostatecznie często pokazywałem się publicznie. I wreszcie odwaga, z jaką porusza problemy i szuka rozwiązań.
Czy następca nie wydaje się zbyt gwałtowny, zbyt ekscentryczny?
(Uśmiech) Każdy człowiek ma inny temperament. Jeden jest może nieco zdystansowany, inny bardziej dynamiczny, niż się spodziewano. Ale uważam za dobry jego bezpośredni kontakt z ludźmi. Oczywiście zadaję sobie pytanie, jak długo to wytrzyma. Każdej środy dwieście i więcej uścisków dłoni to spory wysiłek. Ale zostawmy to Panu Bogu.
Czyli żadnych zastrzeżeń nie ma Ojciec do jego sposobu bycia?
Wręcz przeciwnie, uważam go za dobry.
Stary papież i nowy papież zamieszkują tę samą posesję, oddaleni od siebie o kilkaset metrów. Mówi się, że poprzednik jest stale do dyspozycji następcy. Czy rzeczywiście wykorzystuje jego doświadczenie i zasięga rady?
Na ogół nie ma takiej potrzeby. Co do pewnych spraw zwrócił się do mnie z zapytaniem, na przykład w kwestii wywiadu udzielonego w "Civilta Cattolica". Owszem, wyrażam swoją opinię, ale ogólnie rzecz biorąc, cieszę się, jeśli nie muszę się udzielać.

Benedykt XVI o nadużyciach w Kościele

W prośbie z drogi krzyżowej z 2005 roku mowa jest o brudzie w Kościele. Czy odnosi się ona do wypadków nadużyć seksualnych?
Zawierała i tę intencję, gdyż miałem na myśli wiele spraw. Jako kardynał Kongregacji Doktryny Wiary dowiadywałem się o wszystkim, gdyż wszelkie informacje trafiają właśnie tam, i potrzebna jest wielka "siła duszy", żeby uporać się z tym ciężarem. Że w Kościele nie brakuje brudu, to od zawsze wiadomo, ale to, z czym trzeba się zmagać jako prefekt kongregacji, sięga znacznie dalej, dlatego też i sam chciałem po prostu poprosić Pana, żeby nam pomógł.
Wielu uważa, że Jan Paweł II nie dość ofensywnie zajął się tym problemem.
Zawsze liczy się przekaz informacji. Gdy już dostatecznie został poinformowany i zorientował się, co się dzieje, wyraził przekonanie, że należy podjąć energiczne działania. Ze względu na obowiązujące przepisy prawa kościelnego niemożliwe było nałożenie cięższych kar, dlatego wspomniałem o nowelizacji. Papież natychmiast dał mi wolną rękę i stworzyliśmy nowe normy prawne oraz struktury. Tylko w ten sposób dało się wyjść naprzeciw temu doświadczeniu.
W czasie pontyfikatu Ojca na jaw wyszły sprawy długo dotąd tuszowane.
Chciałem oczywiście zrobić więcej, niż faktycznie mogłem. W kontekście dziewiątej stacji drogi krzyżowej wielu powiedziało:"Teraz papież się za to zabierze!". Zamierzałem, ale nie zawsze odnosiłem sukces. Strukturalne i personalne problemy przenikają się wzajemnie, więc pospiesznymi ingerencjami można więcej zniszczyć niż naprawić. Stąd też trzeba postępować powoli i roztropnie.
Po ustąpieniu Ojca z urzędu opinia publiczna dowiedziała się, że w związku z nadużyciami seksualnymi relegowano setki księży.
Kiedy doszło do tej afery, od strony kościelnego prawa karnego możliwa była jedynie suspensa, co ze względu na wymogi prawa amerykańskiego okazało się całkowicie niewystarczające, ponieważ podsądni nadal pozostawali duchownymi. Wspólnie z episkopatem USA zadecydowaliśmy, że dopiero gdy zostaną zlaicyzowani, stanie się jasne, że zostali ukarani, gdyż wydali się ich ze stanu duchownego.
Mówimy jeszcze o okresie pełnienia funkcji prefekta przez Ojca.
Zgadza się. Opracowałem wtedy nowelizację prawa karnego, ale niestety, niezbyt daleko idącą, żeby przede wszystkim wesprzeć ochronę ofiar i moc szybciej reagować. Procesy przeciągały się w nieskończoność i ukaranie kogoś po dziesięciu latach, niczego nie zmieniało.
Usunięcie prawie czterystu księży...
To już jako papież i na mocy wcześniej ustanowionego prawa.
Sprawę Williamsona można w pewnej mierze uważać za przełom czy zwrot w pontyfikacie Ojca. Jaka jest Ojca ocena?
Doszło oczywiście do szeroko zakrojonej kampanii medialnej przeciwko mnie. Nastawione nieprzychylnie środowiska dostały wreszcie argument do ręki: nie nadaje się i powinien odejść. Przeżyłem ciemne godziny i ciężki czas. Na szczęście ludzie potem zrozumieli, że po prostu faktycznie mnie nie poinformowano.
Czy to prawda, że nie wyciągnięto żadnych konsekwencji personalnych?
Nie. Doszło do nich pośrednio, ponieważ przeorganizowałem właściwą dla tej sprawy komisję Ecclesia Dei. Doszedłem do wniosku, że nieprawidłowo funkcjonowała.
Zbytnia tolerancja?
Winę upatruję jedynie w komisji. Dlatego została gruntownie przeformowana.
W swojej książce "Attaco a Ratzinger" (Atak na Ratzingera – red.), opublikowanej jeszcze przed Vatileaks, włoscy autorzy Andrea Tornielli i Paolo Rodari doszli do wniosku, że przeciwko papieżowi Benedyktowi dochodziło do spisków, kampanii medialnych i ataków w kręgach watykańskich. Czy co do pewnych poczynań czuł Ojciec opór wewnątrz kurii?
Nie powiedziałbym. W każdym razie odpowiedzialnych prefektów i przewodniczących miałem za sobą.
a Po Zjawie, Lubie jak szamanki miasta spierdalaja na dzika strone Wisly)